środa, 18 lutego 2015

Ballada o Marianie

Dawno, dawno temu, w odległej krainie, żył sobie Marian.
Marian był istotką pozytywną wielce, skorą do śmiechu i zabawy. A wesołość jego była zaraźliwa...
Promieniał radością i beztroską, spacerując wśród koralowych gmachów...
 
Marian był bowiem syreną.
 
 Pewnego razu, gdy popłynął ku Błękitnej Skale, zauważył nieziemskiej urody dziewczynę, której ogon lśnił jak żadnej innej, a burza włosów gorzała czerwienią ognistszą niźli serce wulkanu. "Cudowna" - pomyślał Marian - "jednakowoż zbytnio nadąsana".
-Jestem Ariana - powiedziała ona i wyciągnęła do Mariana dłoń w geście powitania.

- Witaj w koralowym królestwie - odparł Marian i uśmiechnął się do niej zniewalająco. A ona, nieczuła na moc jego uśmiechu, odwróciła się z tragiczną miną.
 O, jaką tragiczną:
 Po czym machnęła ogonem i w mgnieniu oka pozostawiła zdumionego Mariana daleko za sobą.
 "Co ją ugryzło?" - pomyślał Marian retorycznie i ruszył w pościg.
"Nie spocznę, póki nie rozwikłam tej zagadki".
Marian gnał i gnał, roztrącając oporne fale.
 Wreszcie ją zauważył. Podpłynął spokojnie do Ariany i spytał:
- Dlaczego uciekasz, piękna Ariano? Nie zrobię ci krzywdy!
Ale Ariana spytała przestraszona:
- A co to było, to, co zrobiłeś z ustami?
 Marian pokiwał głową ze zrozumieniem.
- To był uśmiech - wyjaśnił poważnie. - Jeśli zechcesz, to cię nauczę.

3 komentarze:

  1. piękna historia a Marian jest cudowny !

    OdpowiedzUsuń
  2. Cuuudne. :)
    Marian ma włosy zupełnie jak Daniel. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tymek też, zwłaszcza o poranku :) Właściwie Marian powstał na obraz i podobieństwo Tymka, ściśle według zamówienia. Tylko ogon się nie zgadza ;)

      Usuń