Marian był istotką pozytywną wielce, skorą do śmiechu i zabawy. A wesołość jego była zaraźliwa...
Marian był bowiem syreną.
-Jestem Ariana - powiedziała ona i wyciągnęła do Mariana dłoń w geście powitania.
- Witaj w koralowym królestwie - odparł Marian i uśmiechnął się do niej zniewalająco. A ona, nieczuła na moc jego uśmiechu, odwróciła się z tragiczną miną.
O, jaką tragiczną:
Po czym machnęła ogonem i w mgnieniu oka pozostawiła zdumionego Mariana daleko za sobą.
"Co ją ugryzło?" - pomyślał Marian retorycznie i ruszył w pościg.
"Nie spocznę, póki nie rozwikłam tej zagadki".
Marian gnał i gnał, roztrącając oporne fale.
Wreszcie ją zauważył. Podpłynął spokojnie do Ariany i spytał:
- Dlaczego uciekasz, piękna Ariano? Nie zrobię ci krzywdy!
Ale Ariana spytała przestraszona:
- A co to było, to, co zrobiłeś z ustami?
Marian pokiwał głową ze zrozumieniem.
- To był uśmiech - wyjaśnił poważnie. - Jeśli zechcesz, to cię nauczę.
piękna historia a Marian jest cudowny !
OdpowiedzUsuńCuuudne. :)
OdpowiedzUsuńMarian ma włosy zupełnie jak Daniel. :)
Tymek też, zwłaszcza o poranku :) Właściwie Marian powstał na obraz i podobieństwo Tymka, ściśle według zamówienia. Tylko ogon się nie zgadza ;)
Usuń