Żyjemy w przyszłości. Wprawdzie dzieci nie latają do szkoły na małych helikopterkach przyczepionych do tornistrów, jak za dzieciaka miałam okazję przeczytać w futurystycznej czytance, ale wiele wizji z literatury i filmu znalazło swoje urzeczywistnienie w naszych czasach. Choćby deskorolka Marty'ego McFly :) A na poważnie: jako dzieciak podziwiałam wideorozmowy, pojazdy poruszające się z fantastyczną prędkością, przenośne telefony... Teraz mamy to wszystko, a nawet znacznie więcej! Cóż może nas w przyszłości zaskoczyć...
Rzodkiewka. Mnie zaskoczyła rzodkiewka. Z ubiegłego tysiąclecia pamiętam wiosenne wyprawy do szklarni, niecierpliwe podkopywanie młodziutkich kiełków, aby zobaczyć, czy przypadkiem nie nadają się już do spożycia. Cały rok się na to czekało! I ta rozkosz, towarzysząca schrupaniu PIERWSZEJ W TYM ROKU, mmm... A teraz? Chcesz rzodkiewkę - idziesz do sklepu i kupujesz, nieważne - marzec, sierpień czy listopad. Wprawdzie rozmiar jakiś dziwny i smak niezupełnie ten sam, ale za to przez cały rok. Taką to przyszłość mamy. Dlatego też, gdy dziś zajrzałam na strony serwisu skoków narciarskich (sezon tuż-tuż!), nie zdziwiła mnie reklama, jaką tam ujrzałam: naśnieżanie stoków, przez 365 dni w roku, nawet do +30 st. C. Po rzodkiewce już nic w tym stylu mnie nie zdziwi.
Takie mamy czasy, że czegokolwiek zapragniemy, mamy to w zasięgu ręki. No, czasem zasięg ręki zależy od zasięgu portfela, jak np. moje wymarzone podróże kosmiczne, ale jednak wszystko jest możliwe. Już teraz, natychmiast. Człowiek współczesny nie musi czekać. Nie lubi czekać! Gorzej: nie umie czekać. Żyjemy łatwo, szybko, niecierpliwie.
Możemy w dowolnym momencie dostać rzodkiewkę, możemy w lecie pojeździć na sztucznym śniegu, możemy kupić sobie sweterek powstały w ciągu - nie wiem - dwóch godzin?
Do luksusu łatwo jest się przyzwyczaić, ale nie bez kosztów. To, co mamy na wyciągnięcie ręki, wkrótce staje się naszą codziennością, rzeczą tak zwyczajną, jak komunikacja miejska, e-mail, bułka w piekarni. Nie ekscytuje, nie porusza wyobraźni ani zmysłów. Wieje nudą. Dlatego ekscytacji musimy szukać dalej, bardziej i mocniej. Potrzebujemy czegoś więcej niż wiosennej rzodkiewki, listu tradycyjnego, wydzierganego przez babcię swetra. Oczywiście bez trudu znajdziemy coś dla siebie - w naszym świecie nie ma rzeczy niemożliwych, ewentualnie są te jeszcze nie do końca obmyślone. Ale mam wrażenie, że w rozwoju cywilizacji coś poszło nie tak. Coś straciliśmy. Coś zostawiliśmy za sobą.
Gdzieniegdzie mają miejsce próby wskrzeszenia tego czegoś. Slowfood, rękodzieło, agroturystyka, seks tantryczny, Wakacje na dwóch kółkach (pozdrawiam Pana Henryka :) )... To są inne doznania, inne emocje. Odroczona gratyfikacja smakuje lepiej, bo jest wyczekana, zmysły pobudzone do znacznie wyższych poziomów... i nagle jest, dotarliśmy, dostaliśmy. To jak swędzący przez godzinę czubek nosa, który wreszcie podrapaliśmy.
Kiedyś to było normą, takie było życie, takie zwyczaje. Teraz możemy zapisać się na kurs rękodzieła, zapłacić za prace w ekoogródku agroturystycznym i tak dalej. Teraz uczymy się tego na nowo, odkrywając radość powolnego tworzenia czy zdobywania. To jest prawdziwy smak życia - ta rzodkiewka, ta pasja, zapach śniegu, dotyk miękkich splotów domowej dzianiny, pieczone w ogniu ziemniaki, świeże kasztany w kieszeni.
Niniejszym zaczynam kolejny sezon migania drutami, z jakąś nową energią, nowym przywiązaniem i ekscytacją :)
Pierwszy konkurs skoków 25 listopada. Niech no tylko nie próbują budować skoczni na stadionie.